Fotografia a prawo: powrót do PRL [PL]

Fotografia a prawo: powrót do PRL [PL]

Miałem szczerą nadzieję, że mój krótki cykl o przepisach dotyczących fotografii w Polsce zakończy się na dwóch częściach. Liczyłem się z tym, że być może trzeba będzie coś doprecyzować, może pojawi się jakieś pytanie, albo wniosek (nie)formalny o uzupełnienie. Podejrzewałem, że aktualizacji doczeka się prędzej czy później część dotycząca zakazu fotografowania na lotniskach - i przypuszczałem, że kierunek zmian będzie raczej kontr-wolnościowy.

To czego się nie spodziewałem, to przywrócenia przepisów prosto z głębokiego PRLu, przepisów idiotycznych, szkodliwych na bardzo wielu poziomach, i wreszcie - przede wszystkim - kompletnie nieskutecznych co do zakładanego dla nich celu.

Oto bowiem 7. lipca 2023 Sejm, głosami PiS, Koalicji Polskiej (czyli PSL + przystawki), Konfederacji, Kukiz15, Porozumienia i koła Polskie Sprawy, przy milczącej aprobacie (wstrzymali się) Koalicji Obywatelskiej i tylko jednym głosem sprzeciwu (poseł Artur Dziambor z koła Wolnościowcy - choć niekoniecznie mi z nim po drodze w wielu kwestiach, to tutaj szacunek, panie pośle) przegłosował absolutnie kretyńskie zmiany "antyszpiegowskie" [pdf] w kilku różnych ustawach, m.in. Kodeksie Karnym i - co dla tego tekstu szczególnie istotne - Ustawie o Obronie Ojczyzny (dalej czasem UoOO).

Long story short - zmiany sankcjonują tabliczki "zakaz fotografowania" oraz wprowadzają za złamanie go karę grzywny lub aresztu, w ramach postępowania wykroczeniowego.

Treść nowych przepisów

Art. 616a.
1. Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku:
1) obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów infrastruktury krytycznej, jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej „znakiem zakazu fotografowania”;
2) osób lub ruchomości znajdujących się w obiektach, o których mowa w pkt 1.
2. Zakazu, o którym mowa w ust. 1, nie stosuje się, jeżeli czynności wymienione w tym przepisie są wykonywane w ramach ochrony obiektów, o których mowa w ust. 1 pkt 1.
3. O oznaczeniu obiektu, o którym mowa w ust. 1 pkt 1, znakiem zakazu fotografowania decyduje organ właściwy w zakresie ochrony tego obiektu, uwzględniając zagrożenia dla bezpieczeństwa obiektu.
4. Obiekty objęte zakazem, o którym mowa w ust. 1, oznacza się znakiem zakazu fotografowania w sposób i w miejscach zapewniających widoczność tych znaków dla osób postronnych. Oznaczenia obiektu dokonuje podmiot władający obiektem.
5. Zezwolenia na fotografowanie, filmowanie lub utrwalanie w inny sposób obrazu obiektów, o których mowa w ust. 1 pkt 1, wizerunku osób lub ruchomości, o których mowa w ust. 1 pkt 2, udziela organ, o którym mowa w ust. 3, mając na uwadze konieczność zapewnienia bezpieczeństwa obiektu oraz interes bezpieczeństwa i obronności.
6. Minister Obrony Narodowej określi, w drodze rozporządzenia, tryb oraz terminy wydawania zezwoleń, o których mowa w ust. 5, oraz wzór znaku zakazu fotografowania, sposób jego uwidocznienia, utrwalenia i rozmieszczenia w lub na obiektach, o których mowa w ust. 1 pkt 1, mając na uwadze zapewnienie sprawności postępowania oraz jednoznaczności, widoczności i czytelności zakazu w lub na obiekcie.

I przepis karny:

Art. 683a. 1. Kto bez zezwolenia fotografuje, filmuje lub utrwala w inny sposób obraz obiektu, o którym mowa w art. 616a, oznaczonego znakiem zakazu fotografowania, albo wizerunek osoby lub ruchomości znajdującej się w takim obiekcie,
podlega karze aresztu albo grzywny.
2. W razie popełnienia wykroczenia określonego w ust. 1 można orzec przepadek przedmiotów pochodzących z tego wykroczenia oraz służących do popełnienia wykroczenia, choćby nie stanowiły własności sprawcy.

Co będzie nielegalne?

Prawdę mówiąc, nie wiadomo. Przepis jest sformułowany w idiotyczny sposób, który pozostawia olbrzymie pole do interpretacji. Ciężko powstrzymać się od myśli, że jest to celowe - że to przejaw tendencji widocznej w naszym porządku prawnym od dawna, a nasilającej się za rządów obecnej władzy, by przepisy były celowo niejasne i nieoczywiste; tak, by na każdego człowieka dało się coś znaleźć, gdy podpadnie władzy w myśl powiedzenia "dajcie człowieka, znajdzie się paragraf".

Skąd taka ostra ocena, może wręcz ocierająca się o teorie spiskowe? Z dokładnej analizy uchwalonego przepisu.

Obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa

[Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku] obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa (...)

Obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa brzmią poważnie. Zgodnie z przepisami Ustawy o obronie ojczyzny to takie obiekty, które z uwagi na ich znaczenie oraz pełnioną funkcję mają szczególne znaczenie dla systemu bezpieczeństwa państwa. W UoOO znajduje się upoważnienie ustawowe (art. 617) dla Rady Ministrów do wydania rozporządzenia, które m.in. określa rodzaje takich obiektów i tryb uznawania obiektów za szczególnie ważne.

Wskakujemy więc do tego rozporządzenia [pdf]; znajduje się tam stosunkowo długa wyliczanka rodzajów obiektów jakie mogą być uznane za szczególnie ważne dla obronności:

Zrzut ekranu z fragmentem rozporządzenia
Zrzut ekranu z fragmentem rozporządzenia

W tym miejscu zacząłem się zastanawiać, czy aby ten ogólny spis rodzajów obiektów to już nie jest "to" - ale nie, w par. 4 rozporządzenia czytamy bowiem:

§ 4. Na podstawie ustaleń Rady Ministrów w sprawie uznania obiektu za szczególnie ważny dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, Minister Obrony Narodowej:
1) dokonuje wpisu do wykazu obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, zwanego dalej „wykazem”, o którym mowa w art. 615 ustawy z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny, zwanej dalej „ustawą”, nadając obiektowi numer identyfikacyjny;

A więc faktycznego wykazu miejsc szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa należy szukać gdzieś indziej; gdzieś w kognicji Ministra Obrony Narodowej.

Problem w tym, że taki wykaz publicznie dostępny... nie jest. Wedle ustawy nie jest utajniony; po prostu, MON zdecydowało się go nie ujawniać. Wysłałem zapytanie w trybie dostępu do Informacji Publicznej, gdy dowiem się czegoś więcej, zaktualizuję tekst.

Aktualizacja 1.08.2023

Dostałem odpowiedź. I oczywiście bez niespodzianki:

uprzejmie informuję, że wykaz obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, będący przedmiotem Pana wniosku (...) jest dokumentem niejawnym, oznaczonym klauzulą "Zastrzeżone" i nie może zostać upubliczniony.

A więc już oficjalnie - nie wiadomo, i nie da się dowiedzieć, jakich obiektów fotografować nie wolno.

Obiekty resortu obrony narodowej

[Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku] (...) obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa (...)

Bardzo ciekawy przepis, bo dotyczy dowolnych obiektów MONu. Przy czym obiekt nie jest zdefiniowany, więc tak naprawdę może chodzić zarówno o budynek, obszar, plac, ale też i samochód lub pociąg. Sądy w rozstrzyganiu przypuszczalnie będą się posiłkować przepisami innych ustaw, gdzie "obiekt" najczęściej występuje w parze z określeniem "budowlany", jednak technicznie rzecz biorąc nie ma przeszkód, by na gruncie tego przepisu uznać, że zakaz dotyczy również samochodów żandarmerii wojskowej oraz (pkt. 2 przepisu) znajdujących się w nim funkcjonariuszy.

Obiekty infrastruktury krytycznej

[Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku] (...) obiektów infrastruktury krytycznej (...)

Definicji obiektów infrastruktury krytycznej należy szukać w innej ustawie, tym razem o zarządzaniu kryzysowym [pdf]. Możemy tam odnaleźć następującą definicję:

należy przez to rozumieć systemy oraz wchodzące w ich skład powiązane ze sobą funkcjonalnie obiekty, w tym obiekty budowlane, urządzenia, instalacje, usługi kluczowe dla bezpieczeństwa państwa i jego obywateli oraz służące zapewnieniu sprawnego funkcjonowania organów administracji publicznej, a także instytucji i przedsiębiorców. Infrastruktura krytyczna obejmuje systemy:
a) zaopatrzenia w energię, surowce energetyczne i paliwa,
b) łączności,
c) sieci teleinformatycznych,
d) finansowe,
e) zaopatrzenia w żywność,
f) zaopatrzenia w wodę,
g) ochrony zdrowia,
h) transportowe,
i) ratownicze,
j) zapewniające ciągłość działania administracji publicznej,
k) produkcji, składowania, przechowywania i stosowania substancji chemicznych i promieniotwórczych, w tym rurociągi substancji niebezpiecznych;

Przy czym, żeby nie było zbyt łatwo - sama lista konkretnych obiektów również nie jest jawna... a przynajmniej nie jest, dopóki nie zawiśnie na nich tabliczka :)

Tabliczka

1. Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku:
1) obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów infrastruktury krytycznej, jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej „znakiem zakazu fotografowania”;
3. O oznaczeniu obiektu, o którym mowa w ust. 1 pkt 1, znakiem zakazu fotografowania decyduje organ właściwy w zakresie ochrony tego obiektu, uwzględniając zagrożenia dla bezpieczeństwa obiektu.
4. Obiekty objęte zakazem, o którym mowa w ust. 1, oznacza się znakiem zakazu fotografowania w sposób i w miejscach zapewniających widoczność tych znaków dla osób postronnych. Oznaczenia obiektu dokonuje podmiot władający obiektem.

O tym jak będzie wyglądała tabliczka zadecyduje minister, w drodze rozporządzenia, które zostanie wydane gdy te przepisy wejdą w życie.

Problem

Okej, ktoś mógłby rzec: może i jest problem z ustaleniem, jakie obiekty są szczególnie ważne, co jest infrastrukturą krytyczną, oraz co jest obiektem MONowskim - ale cóż z tego, skoro zgodnie z przepisem mają mieć tabliczkę, która jasno nam wskaże, że tu obowiązuje zakaz?

No niestety problemy są, i to w liczbie mnogiej.

Weryfikacja

Taką tabliczkę kupisz w dowolnym sklepie z tabliczkami... albo wydrukujesz na domowej drukarce. Następnie można ją sobie przykleić do dowolnego płotu dowolnej fabryki, zakładu, firmy - a obywatel nie będzie miał żadnej możliwości weryfikacji, czy dany obiekt w istocie należy do kategorii obiektów szczególnie chronionych, czy może po prostu ktoś sobie postanowił, że podepnie się pod nowe przepisy. Bo nie lubi jak ktoś robi zdjęcia jego firmy.

Takie działanie będzie w pełni legalne - brak sankcji za nieuprawnione używanie takich tabliczek.

Co więcej, prawdopodobnie takiej możliwości weryfikacji nie będą mieli również policjanci. Albo - jeśli będą mieli - nie będą chcieli się w to bawić, tylko sprawę przekażą od razu do sądu z wnioskiem o ukaranie, i niech sąd sobie ustala jaki jest stan faktyczny obiektu. O tym, że policjanci są bardzo chętni do karania za robienie zdjęć nawet w obecnie obowiązującym stanie prawnym, gdzie podstaw do karania najzwyczajniej w świecie nie ma, może przekonać się każdy widz kanału YT Audyt Obywatelski. Co się będzie działo, gdy te przepisy wejdą w życie, i podstawy - przynajmniej w niektórych przypadkach - faktycznie się pojawią?

Tym samym, pewność co do stanu prawa obywateli po raz enty zostanie wystawiona na próbę. Przestrzegający prawa obywatel będzie miał do wyboru albo prewencyjnie samoograniczać się w zakresie znacznie większym, niż faktycznie wymagany przez prawo, albo narażać się na nieprzyjemności związane z ewentualnymi spotkaniami z wymiarem sprawiedliwości i służbami porządkowymi.

Poprawna legislacja?

ZTP

Ale jest, potencjalnie (bo gdzie dwóch prawników, tam pięć opinii - zdaję sobie sprawę, że ten punkt może być kontrowersyjny), jeszcze większy problem z tym, jak został sformułowany zakaz. Zanim jednak, pozwolę sobie na szybki wtręt, czym są Zasady Techniki Prawodawczej.

Zrzut ekranu z fragmentem opracowania Kancelarii Senatu RP na temat zasad poprawnej legislacji
Zrzut ekranu z fragmentem opracowania Kancelarii Senatu RP na temat zasad poprawnej legislacji (https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/userfiles/_public/k10/kancelaria/wydawnictwa/pdf/zasady_techniki.pdf)

Zasady Techniki Prawodawczej [pdf] to rozporządzenie, które opisuje, jak należy tworzyć prawo. Pełni ono funkcję standaryzującą i normalizującą; dzięki przestrzeganiu wyrażonych w nim zasad, krajobraz prawny jest odrobinę mniej chaotyczny, niż gdyby takich zasad nie było. I chociaż ZTP obecnie znajdują się w rozporządzeniu, to ich rola jest znacznie bardziej doniosła, niż wskazywałaby hierarchia aktów prawnych.

Jak bowiem wielokrotnie wskazywał Trybunał Konstytucyjny (w czasach, gdy jeszcze poprawna legislacja i zgodność z Konstytucją miała większe znaczenie niż wola partii rządzącej), ZTP stanowią tylko uporządkowanie ugruntowanych zasad wypracowanych przez ustawodawcę i sądy, natomiast same z siebie wywodzą się z konstytucyjnej zasady demokratycznego państwa prawnego.

O ile więc naruszenie ZTP nie może (zazwyczaj) stanowić samoistnego zarzutu niekonstytucyjności, może on być podnoszony pomocniczo.

[przecinek] jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej „znakiem zakazu fotografowania”

No i wracamy do naszej ustawy i naszego zakazu. W przepisie wyliczanka miejsc leci ciągiem; na samym końcu zaś znajduje się informacja, po przecinku, o znaku zakazu fotografowania.

ZTP posiada zasady dotyczące wyliczanek.

§ 56. 1. W obrębie artykułu (ustępu) zawierającego wyliczenie wyróżnia się dwie części: wprowadzenie do wyliczenia oraz punkty. Wyliczenie może kończyć się częścią wspólną, odnoszącą się do wszystkich punktów. Po części wspólnej nie dodaje się kolejnej samodzielnej myśli; w razie potrzeby formułuje się ją w kolejnym ustępie.
2. W obrębie punktów można dokonać dalszego wyliczenia, wprowadzając litery.

Dalej następuje, nomen omen, wyliczenie dalszych sposobów wyliczania - tj. stosowanie liter, tiret i tak dalej.

Wróćmy więc do naszego przepisu.

  1. Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku:
    1. obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa, obiektów infrastruktury krytycznej, jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej "znakiem zakazu fotografowania";
    2. osób lub ruchomości znajdujących się w obiektach, o których mowa w pkt. 1.

Na czerwono zaznaczyłem wprowadzenie do wyliczenia; dwa podpunkty to to wyliczenie. Ale ale - pierwszy podpunkt zawiera swoje własne wyliczenie, więc zgodnie z ZTP powinien być podzielony na litery. Gdyby tak było, ostatnia część zdania, mówiąca o znaku zakazu fotografowania, mogłaby zostać w odpowiedni sposób umiejscowiona po zakończeniu wyliczania, i wtedy byłoby oczywiste, że jej treść odnosi się do wszystkich punktów tej wyliczanki. Wyglądać by to mogło na przykład tak, jak w art. 3 ust. 2 UoOO:

Art. 3 ust. 2 Ustawy o Obronie Ojczyzny - przykład poprawnego, zgodnego z ZTP wyliczenia i części wspólnej

Mamy tu wprowadzenie do wyliczenia; mamy wyliczenie; i na końcu, po wyliczeniu, mamy część wspólną odnoszącą się do wszystkich punktów.

W przepisie dotyczącym zakazu zdjęć mogłoby to wyglądać np. tak:

  1. Zakazuje się, bez zezwolenia, fotografowania, filmowania lub utrwalania w inny sposób obrazu lub wizerunku:
    1. obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa,
    2. obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa,
    3. obiektów infrastruktury krytycznej,
    - jeżeli zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz, zwanym dalej "znakiem zakazu fotografowania";

W takiej sytuacji nie byłoby żadnych wątpliwości. Obecna redakcja przepisu wskazuje jednak, że zakazane jest fotografowanie:

  • wszystkich obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa (których lista jest quasi-tajna),
  • wszystkich obiektów resortu obrony narodowej nieuznanych za obiekty szczególnie ważne dla bezpieczeństwa lub obronności państwa,
  • oraz obiektów infrastruktury krytycznej, ale tylko tych, które zostały oznaczone znakiem graficznym wyrażającym ten zakaz.

Jest pewna różnica, hmm?

Niuanse

Oczywiście wiem, że nikogo to nie obejdzie. Obecna władza (ale po prawdzie nie tylko, jakość prawa w Polsce szoruje po dnie od wielu lat) nie przejmuje się takimi głupotami jak jakość, przejrzystość i jednoznaczność prawa; zostanie w najlepszym razie wydany jakiś komunikat "objaśniający" (jakby to stanowiło prawo), a ustaleniem interpretacji tego przepisu będą musiały się zająć sądy. Które wcale nie muszą (choć mogą) podzielić mojego poglądu.

Dodatkowe utrudnienie: część obiektów infrastruktury krytycznej zapewne jest (wnioskuję na podstawie kategorii z rozporządzenia rady ministrów) również jednocześnie obiektami szczególnie ważnymi dla obronności państwa.

Dlaczego to jest bez sensu?

Załóżmy na moment, że problemów prawnych wyżej omówionych nie ma. Wszystko jest poprawnie napisane, ładnie sformułowane, wszystkie wykazy są jawne, tabliczki piękne i błyszczące, a nawet - ludzie są mili i grzeczni i nie korzystają z nich w sposób nieuprawniony na płotach swoich zupełnie niekrytycznych przedsiębiorstw.

Te przepisy są wciąż bez sensu, są niemożliwe do egzekwowania, a dodatkowo nie zwiększą w najmniejszym stopniu bezpieczeństwa, i to z więcej niż jednego powodu.

Satelity

Mapy Google. Mapy Bing. Planet Labs. Maxar. I wiele innych serwisów, pozwalających każdemu lub prawie każdemu na dostęp do wysokiej rozdzielczości zdjęć satelitarnych całego globu. W niektórych przypadkach jest to dostęp otwarty do rzadko aktualizowanych danych (mapy Google, Bing), w innych wystarczy mieć przeciętną ilość gotówki by zamówić wysokiej jakości, aktualne, zdjęcia satelitarne dowolnego interesującego nas fragmentu świata. I to komercyjnie - prawdziwi szpiedzy, w których rzekomo ta ustawa jest wymierzona, mogą mieć oczywiście dostęp do wojskowych satelitów o jeszcze lepszych parametrach.

Co by nie być gołosłownym - oto link pozwalający zamówić zdjęcia satelitarne obejmujące Akademię Wojsk Lądowych we Wrocławiu, rozdzielczości 40cm, aktualne, za około 250 dolarów. Celowo daję ten przykład, bo nie jest to jakiś specjalnie tajny obiekt, nikt z dowództwa nie uznał nawet za stosowne wystąpić do Google o zblurowanie zdjęć satelitarnych; ale generalnie nie ma problemu z wykupieniem zdjęć obiektów, których fotografowanie na mocy ustawy będzie ściśle zakazane.

Google Street View i pokrewne

Ale nie wszystko da się zobaczyć z satelity. Tutaj z pomocą przychodzi Google StreetView i pokrewne usługi :-) Chociaż zdjęcia te nie są aktualizowane zbyt często, to jednak są potencjalnie cennym zasobem osintowym. Ciekawe, czy Google StreetView wyniesie się z Polski?

Ukryte kamery

Oczywiście każdy porządny szpieg wie o tym, że istnieją bardzo dyskretne mini-kamery wysokiej jakości, które można zamontować w kilka sekund w wygodnym miejscu, które nie wzbudzą niczyich podejrzeń, i o których nikt się nie dowie. Mogę to zrobić ja, może to zrobić niemal każdy kto zdecyduje się wydać pewną kwotę pieniędzy - może to zrobić też szpieg.

Zresztą, nic nie trzeba montować - nasz szpieg z krainy orków może przecież przejść się obok bazy z telefonem przy uchu, udając że z kimś rozmawia (albo i nie udając) - mając jednocześnie włączoną kamerę. Albo wcale nie - może aparat jest ukryty w teczce którą niesie. Albo guziku płaszcza. Wszystko to jest dostępne dla każdego cywila - to nie żadne science-fiction, to rzeczywistość od wielu lat. Żadnej z tych metod nie uda się wykryć wartownikiem pilnującym przestrzegania zakazu z tabliczki.

Wideorejestratory samochodowe

Z każdym rokiem ilość samochodów z kamerkami, często wysokiej rozdzielczości, rośnie. Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że aut bez rejestratorów jest dzisiaj mniejszość. Co, gdy przejeżdżają obok chronionego zakazem obiektu? A takich obiektów na drodze będzie mnóstwo! Od budynków gdzie mieści się siedziba MON w centrum Warszawy, przez poligony i jednostki wojskowe (do których wjazd jest prosto z dróg publicznych), przez dworce kolejowe, rafinerie, zakłady przemysłowe, obiekty NBP i BGK (!), sądy, komisariaty policji, remizy straży pożarnej, aż po mosty, wiadukty i tunele na drogach, które są "ciągami o znaczeniu obronnym".

Zdjęcie wykonane z wysokości pokazujące fragment budynku NBP i NSA.
Takie zdjęcie już wkrótce będzie nielegalne; nie dość, że widać na nim fragment budynku siedziby NBP, to jeszcze załapał się fragment Naczelnego Sądu Administracyjnego, czyli "jednostki organizacyjnie podległej lub nadzorowanej przez Ministra Sprawiedliwości".

Kamery przemysłowe

Mamy 2023 rok. Czy nam się to podoba czy nie, praktycznie całe miasta są objęte monitoringiem wizyjnym. Miejskim, przemysłowym, prywatnym - wystarczy dostęp do kilku kamer na trasach dojazdowych do dowolnego obiektu, by na podstawie analizy rejestrowanego materiału rozpracować szczegółowe informacje na temat choćby pracowników. Co więcej, kamery przemysłowe to tak powszechny widok, że zamontowanie kolejnej nie budzi niczyich podejrzeń. Ba - jakiś czas temu mignął mi gdzieś artykuł (jak znajdę, podlinkuję) o tym, że któreś z dużych miast przeprowadziło analizę, której wyniki były zaskakujące - okazało się, że nie wiadomo kto jest właścicielem i operatorem olbrzymiej większości kamer monitorujących przestrzeń publiczną.

Idę o zakład, że nikt nawet by okiem nie mrugnął, gdyby na dowolnej ulicy podjechała biała furgonetka, z której wysiadłoby dwóch panów w kamizelkach odblaskowych, którzy poczęliby montować do pobliskiej latarni czy słupa kamery.

Interesującym zagadnieniem są w tym kontekście także kamery udostępniane online przez GDDKiA, same miasta, czy nawet, do jeszcze niedawna, straż graniczną (te były skierowane na przejścia, m.in. z Ukrainą).

Sąsiedzi

No i pozostaje kwestia sąsiadów. Całkiem sporo obiektów MONu choćby znajduje się w miejscach zupełnie publicznych, czasem między zabudową mieszkalną, czasem tuż obok. Nawet takie obiekty jak stacje antenowe Służby Wywiadu Wojskowego potrafią być na pełnym widoku całych osiedli mieszkalnych. Jestem sobie w stanie w zupełności wyobrazić, że jeśli zagranicznemu wywiadowi bardzo zależy na monitoringu jakiegoś konkretnego miejsca, wynajęcie lub nawet kupno domku/mieszkania z widokiem nie będą stanowiły najmniejszego problemu.

Na marginesie, czy ten przepis zabrania sąsiadom mającym za płotem jednostki MON instalowania kamer monitoringu... i używania aparatów fotograficznych?

Teleobiektywy

Zresztą, taki agent nie musi mieszkać blisko. Ba, czasem pewnie wygodniej będzie rozłożyć się być może gdzieś dalej - na starym kominie opuszczonej fabryki, wysokim drzewie na skraju lasu... albo na pobliskim pagórku. Dzisiejsze teleobiektywy są w stanie zapewnić w ten sposób dużo lepszy widok na to, co dzieje się w niejednej bazie, niż jakaś losowa fotka wykonana spod płotu.

Pierwszy z brzegu przykład: Sony Cyber-shot DSC-H400, albo Kodak AZ528, oba niecałe 1300zł, zoom optyczny odpowiednio 63x i 58x - w zupełności wystarczający by obfotografować wszystko bardzo dokładnie bez cienia podejrzeń ze strony wartownika czy ochrony dowolnego obiektu. Linki zdecydowanie nieafiliacyjne, nikt mi za podlinkowanie sprzętu niestety nie płaci.

Fałszywe poczucie bezpieczeństwa

Nie jest tajemnicą, że polskie służby i urzędy podchodzą do tematu bezpieczeństwa w sposób wysoce idiotyczny. Z jednej strony utajniane są głupoty, które nie mają większego znaczenia (poza co najwyżej ochroną przewałów). Z drugiej, informacje które powinny być i pozostać ściśle tajne, są często niefrasobliwie ujawniane np. w zupełnie otwartych dokumentach przetargowych, albo wręcz pokazywane w telewizji (hasła do systemów komputerowych zapisane na karteczkach przyklejonych na monitorze...).

Jestem sobie w stanie zupełnie wyobrazić, że wprowadzenie tego prawa spowoduje jeszcze bardziej niefrasobliwe podchodzenie do tematu bezpieczeństwa; skoro zakazali fotografować, to po co się martwić, że ktoś zobaczy coś, czego nie powinien? Przecież zakaz jest. I z drugiej strony - skoro nikt nie będzie miał prawa robić "jawnie" zdjęć, to nikt się nie przyzna, że np. uwiecznił jakieś karygodne złamanie zasad bezpieczeństwa w obiektach, które faktycznie powinny być jakoś tam chronione; a dobrze wiemy, że w Polsce "jakoś-to-będzizm" jest bardzo silny, i dopóki ktoś się nie przyczepi, albo nie wydarzy się jakaś katastrofa, to nikt się nieprawidłowościami nie przejmuje.

Katastrofy związane z naruszeniami zasad poufności nie są zazwyczaj jawne i natychmiastowe, więc się o nich nie dowiemy; a teraz, dzięki zakazowi fotografowania, nikt też się już nie będzie mógł przyczepić i narobić smrodu.

Dlaczego to jest szkodliwe?

Wiemy już, że te przepisy są bez sensu, a dodatkowo są niemożliwe do wyegzekwowania - przynajmniej dopóki ktoś nie wynajdzie peleryny niewidki, którą będziemy zakładać na wszystkie nasze krytycznego znaczenia budynki. Gdyby to jednak było wszystko to jeszcze pół biedy - bezsensownych przepisów mamy w krajowym porządku prawnym od czorta i jeszcze trochę. Niestety jednak, jak na stosunkowo mało istotny przepis wykroczeniowy, ten jest zaskakująco szkodliwy.

Niepewność prawa

Już troszkę wspomniałem o tym wcześniej. Podstawa poprawnego funkcjonowania państwa, w praktycznie każdej dziedzinie życia, to pewność prawa. Świadomość, że przepisy są konstruowane w sposób logiczny, sensowny, przewidywalny; że nie zmieniają się w nocy, że podążają za hierarchią źródeł, że - wreszcie - są od początku do końca jawne.

Tajne prawo to prawo totalitarne. Prawo, którego przestrzegać w stanie obywatel nie jest - bo nie ma skąd powziąć informacji, co wedle takich tajnych przepisów jest legalne, a co zakazane. To - nie przymierzając - całkiem dosłownie prawo żywcem z "Procesu" Kafki, gdzie bohater - obywatel - nie wie, o co jest oskarżony, nie wie jak się bronić, i - nomen omen - skazany jest na skazanie.

Przepis nie musi być całkowicie utajniony, by wpadać w tę kategorię. Przepis może odwoływać się po prostu do innych, zewnętrznych źródeł, do których dostęp nie jest zapewniony; sam fakt utrudniania dostępu do czegoś, co stanowi część przepisu prawa wystarczy by uznać, że taki przepis jest wadliwy.

I wreszcie, przepis może nawet nie odwoływać się nigdzie dalej, ale przez swoją niedookreśloność powodować tak dalece idące problemy z interpretacją, że niemożliwe staje się postawienie granicy tego co legalne, i tego co zakazane. W tym przypadku taką niedookreślonością jest chociażby odległość; z jakiej odległości trzeba robić zdjęcia, by nie narazić się na karę? Czy zdjęcie panoramy Warszawy z tarasu PKiN, na którym znajdą się widoczne ledwo - ale jednak - obiekty MONu, jest nielegalne? A może zdjęcie staje się nielegalne dopiero z odległości 300 metrów? Ale co wtedy z aparatami z zoomem; może więc nielegalność determinuje jakość fotki? Możliwość odczytania napisów na budynku? A może widoczność tabliczki z zakazem fotografowania? Ale jeśli tak - to czy wystarczy zmienić kąt by tabliczka widoczna nie była? A co z dronami, które w ogóle mogą nie zauważyć z wysokości takiej tabliczki, skierowanej przecież raczej do ludzi, nie obiektów latających?

Absurdalne rozważania, jakże pasujące do absurdalnego prawa.

Efekt mrożący

Mandat, areszt? Komu to potrzebne. Naturalne więc, że większość obywateli - postawiona przed wyborem schowania tego aparatu i skasowania zdjęć albo 30 dni więzienia wybierze raczej tę pierwszą opcję.

Ale jest jeszcze jeden aspekt tych przepisów, których do tej pory nie tykałem.

W razie popełnienia wykroczenia określonego w ust. 1 można orzec przepadek przedmiotów pochodzących z tego wykroczenia oraz służących do popełnienia wykroczenia, choćby nie stanowiły własności sprawcy.

Sprzęt foto - i to żadna tajemnica - jest drogi. Dobry sprzęt foto jest bardzo drogi. I to jest prawdziwa sankcja, i prawdziwy bat na fotografów. Nie jakaś tam grzywna do pięciu tysięcy złotych, i nawet nie wakacje w areszcie. Jestem przekonany, że niejeden fotograf zblednie na samą myśl, że za zrobienie "nielegalnego" zdjęcia mogą mu zabrać jego ukochany sprzęt za grube tysiące.

Pod ten przepis również wpadają drony i ich operatorzy; drony, które potrafią być jeszcze droższe. No i nie zapominajmy o telefonach - telefonach, które często są dzisiaj "centrum" naszego życia, zawierając hasła, dostęp do drugiego składnika uwierzytelniania (poprzez kody wysyłane w SMS czy generowane w aplikacji typu Vault), skrzynki mailowej, kont bankowych...

Wyobrażam sobie scenariusz, w którym fotograf - może wolny strzelec, może hobbysta-amator, a może fotooperator pracujący dla jakiejś redakcji - relacjonuje demonstrację czy protesty. W pewnym momencie udaje mu się uchwycić skandaliczne zachowanie policjantów, którzy np. kopią, pałują czy gazują obywateli. Policji się to oczywiście nie podoba, więc takiego fotografa zatrzymują, pod podejrzeniem popełnienia wykroczenia - uwiecznienia obiektów oznaczonych zakazem fotografowania. W dowolnym dużym mieście, zwłaszcza w centrach, takich obiektów może być multum; wspomniałem już wyżej, że wpadają w to choćby sądy, komisariaty, niektóre banki, ale również niesprecyzowane bliżej

inne obiekty będące we właściwości organów administracji rządowej, organów jednostek samorządu terytorialnego, instytucji państwowych oraz przedsiębiorców lub innych jednostek organizacyjnych, których zniszczenie lub uszkodzenie może stanowić zagrożenie w znacznych rozmiarach dla życia i zdrowia ludzi, dziedzictwa narodowego, środowiska albo spowodować poważne straty materialne lub zakłócić funkcjonowanie państwa.

I tak oto policja zyskuje pretekst do zatrzymania autora inkryminujących fotografii, konfiskaty jego sprzętu oraz przejrzenia sobie zawartości aparatu (kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia jak najbardziej dopuszcza przeszukanie - art. 44).

I w ten sposób nastąpi autocenzura i ten słynny "efekt mrożący".

Audyt obywatelski

Gdy tak sobie wypisuję te wszystkie akapity, dlaczego to prawo jest bezsensowne, szkodliwe, niepotrzebne, ciężko mi oprzeć się wrażeniu, że jest to swego rodzaju odpowiedź na zapotrzebowanie wyrażone przez funkcjonariuszy ośmieszanych od pewnego czasu przez obywatelskich audytorów, takich jak @AudytObywatelski czy Służby i Obywatel, którzy swoją działalnością pokazują olbrzymie braki w wyszkoleniu funkcjonariuszy, ich niekompetencję, a jednocześnie edukują szeroką publiczność o tym co służbom wolno, a co niekoniecznie.

Taka działalność, w państwie coraz bardziej zcentralizowanym i podległym władzy, naturalnie jest nie na rękę całej rzeszy ludzi siedzących na wysokich stołkach. Może któryś z nich zdecydował, że czas wreszcie ukrócić swobodną działalność aktywistów tego typu, którzy śmią bezczelnie odpowiadać policji, że nie popełniają przestępstwa robiąc dowolne zdjęcia z publicznego chodnika, i w związku z tym się nie wylegitymują - zamiast pokornie przeprosić i prosić o wybaczenie?

Brak możliwości uwiecznienia nadużyć

Są takie obiekty w Polsce, które samym swoim istnieniem wzbudzają kontrowersje, silne emocje i niejako "prowokują" sytuacje, w których może nastąpić łamanie lub nadużywanie prawa przez formacje mundurowe. Przykładem takim mogą być budynki rządowe, pod którymi często bywają protesty, mur graniczny z Białorusią, czy... pomnik Smoleński. Są to miejsca-punkty zapalne, gdzie emocje często buzują. W połączeniu z często dużą ilością sił bezpieczeństwa które da się w tych miejscach zaobserwować, nie jest rzadkością jakieś spięcie.

I teraz wyobraźmy sobie, że płot graniczny zostaje uznany za szczególnie ważny dla obronności (wydaje mi się, że to niemal pewne - zważywszy, że dla jego budowy przegłosowano stan wyjątkowy i specustawę pomijającą wszystkie normalne tryby). W ten oto prosty sposób zakazuje się robić zdjęcia w pokaźnym obszarze przygranicznym - bo przecież nie wiadomo, jak dobrze musi być widoczny taki płot, żeby podpadać pod zakaz.

Dodatkowo, co zasygnalizowałem nieco wyżej, jeśli przyjąć maksymalnie szeroką definicję "obiektu", to możliwe, że ustawa zakazuje również robienia zdjęć funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej. Nie jestem pewien jak to wygląda w innych miastach Polski, jednak mieszkańcy Warszawy wiedzieć będą, że nie są tu niczym nadzwyczajnym patrole mieszane Policja/ŻW, albo delegowanie ŻW do ochrony jakichś wydarzeń lub miejsc. Zapewne używanie "obiektu" tak szeroko jak to robię w tym akapicie to przesada - ale chyba lepiej dmuchać na zimne i zasygnalizować taką możliwość.

Ale nawet nie musi to być specjalny obiekt - wyżej opisałem przykład z demonstracją w centrum miasta, gdzie mamy obiektów potencjalnie chronionych całą masę.

A przepisy nie dotyczą przecież tylko demonstracji. To dotyczy prawie każdego w każdej sytuacji - bo prawie każdy, robiąc dowolne zdjęcia w mieście, może uchwycić jakiś obiekt "strategiczny". I cyk, podejrzenie, zatrzymanie, przeszukanie. A nawet nie musi robić zdjęcia, bo przecież przeglądanie memów ze śmiesznymi kotkami wygląda identycznie, jak robienie zdjęć. Wspaniały przepis dla policji, która zyskuje blankietowe pozwolenie i uzasadnienie nękania każdego i wszędzie.

Zdjęcie ludzi stojących z telefonami komórkowymi w wagonie metra.
Przegląją fejsbuka, czy robią po kryjomu nielegalne zdjęcia infrastruktury krytycznej w postaci tuneli metra?

Dotyczy również mediów

W żadnym zdaniu ustawy nie ma mowy o tym, że te ograniczenia nie dotyczą mediów. Co oznacza, że operatorzy kamery będą często musieli się nieźle nagimnastykować przy relacjach z niektórych (lub niemal wszystkich?) wydarzeń :)

Samoujawnienie

I ostatnia kwestia, którą delikatnie poruszyłem już przy cytowaniu listy obiektów mogących zaliczać się infrastruktury krytycznej; obiekty szczególnie ważne dla państwa istnieją, tego negować nie należy. Co więcej, część z nich powinna pozostać tajna - i to również nie ulega wątpliwości.

Natomiast ta ustawa daje całkiem fajną możliwość każdemu nadgorliwemu, żyjącemu PRLem dyrektorowi jakiejś krytycznej, acz tajnej (lub choćby nieznanej powszechnie) jednostki czy obiektu, by się pięknie zdekonspirować, wywieszając nagle na płocie niebudzącego dotychczas niczyjego zainteresowania miejsca tabliczkę z zakazem.

Znając historię dekonspiracji GROMu czy Formozy (szczegóły na ich temat zostały wprost podane w dokumentach przetargowych na jakieś tam usługi dla wojska), oraz ogólnie naszą krajową tendencję do dekonspiracji własnych służb w dość spektakularny, acz bardzo głupi sposób (Przykład #1, przykład #2) śmiem podejrzewać, że wielu dyrektorów "krytycznych" obiektów z tej możliwości skorzysta z radością.

Podsumowanie

Powyżej napisałem chyba wszystko, i i tak jest to zbyt wiele; to miał być krótki rant o nowych przepisach, a wyszło ponad sześć tysięcy słów. Cóż mogę dodać więcej - pod pozorem społecznie pożytecznych przepisów (a przynajmniej tak przedstawionych - w rzeczywistości większość zmian "antyszpiegowskich" jest wyłącznie populizmem i grą pod wybory) uchwalono przepisy rodem z PRLu, które są niejasne, nieprecyzyjne, niemożliwe do odpowiedniego wyegzekwowania, nieskuteczne podle zakładanego celu i szkodliwe.

Skończy się tak, że będzie to prawo "na każdego wedle potrzeb". Ktoś podpadnie, nie spodoba się funkcjonariuszowi, albo stanie w złym miejscu - i cyk, zatrzymanie, mandat, areszt, konfiskata sprzętu. Chciałbym wierzyć, że dramatyzuję - ale niestety, zachowanie policjantów w ogóle, a w szczególności wobec ludzi zajmujących się audytem obywatelskim wskazują, że z wielką chęcią będą stosowali i naciągali do granic tego typu przepisy. I będzie to jedyny ich skutek; bo pozytywnego wpływu na bezpieczeństwo mieć one nie będą żadnego.

Mam szczerą nadzieję, że gdy kiedyś być może nastąpi zmiana władzy, będzie to jeden z tych przepisów, które zostaną usunięte z krajowego porządku prawnego. Niestety jednak, milcząca (KO) lub zupełnie jawna (PSL, Hołownia) aprobata opozycji nie wróży tu nic dobrego.

Show Comments